Zakręcona...

31 gru 2011

Ostatni taki

Ostatni post roku 2011. Ale co w nim zawrzeć? Podsumowanie dotychczasowych osiągnięć, przeżyć, smutków i radości? Nie... to robię niemal każdego wieczora przed zaśnięciem. Może więc należałoby pomyśleć nad życzeniami, aby wejście w coś nowego dawało tą ulotną nadzieję?
Co takiego można powiedzieć, aby osoba nas słuchająca poczuła się szczęśliwa i wzruszona? Gdy składamy życzenia bliskim, których znamy jest to rzeczą o wiele prostszą; wystarczy skupić się na ich indywidualnych cechach osobowości i pragnieniach. Kłopot pojawia się, gdy chcemy przekazać dobre słowo zwykłemu znajomemu, którego widujemy czasem w pracy, czy szkole. Co wtedy?
Wtedy należy zastanowić się czego byśmy życzyli sobie. Bardzo często nasze własne pragnienia są pewnego rodzaju odpowiednikiem marzeń innych ludzi. Bo czyż nie wszyscy chcemy tego samego? Szczęścia, miłości, zdrowia, dobrej passy w pracy, etc.
Dlatego wiem, czego ja bym życzyła. Przede wszystkim ustanowienia listy postanowień noworocznych, która będzie możliwa do spełnienia- małymi kroczkami. Odnalezienia w sobie dość mobilizacji by dbać o swoje zdrowie i kondycję. Zapału, aby stawiać czoła codziennym problemom i odwagi by zawsze postępować zgodnie z własnymi przekonaniami; by nie musieć zakładać maski dla społecznej aprobaty. I na koniec... wytrwałości w dążeniu do życiowych celów dotyczących pracy, studiów, miłości...
Proste; słyszy się to niemal przy każdych świętach. A jednak tak zwyczajne słowa niosą ze sobą niesamowitą energię. Gdy słyszę coś takiego od bliskich i znajomych zaczynam mieć wrażenie, że wraz ze słowami przekazywany jest mi swego rodzaju wigor, dający siłę do postawienia kolejnego kroku w życiu.

Tak więc życzę wszystkim, aby przy słuchaniu życzeń noworocznych poczuli tą samą ikrę :)

30 gru 2011

Bezsenność

9.00
Czym ona tak naprawdę jest? Pomijając wszelkie fizjologiczne aspekty oraz nieodpowiednie warunki, jak temperatura, hałas, czy jedzenie przed snem,  dlaczego nie możemy spać?
Kiedy tylko w naszym życiu pojawiają się problemy mózg jest zalewany tysiącami pytań i obrazów, które nie dają się opanować. W ciągu dnia być może się tego nie zauważa, ale nocą... gdy wszystko wokół cichnie...nasze otoczenie spowija ciemność...  a my zmęczeni dniem opuszczamy ochronną barierę... wtedy dopiero człowiek dowiaduje się, jak wiele filoficznych przemyśleń i życiowych rozterek czekało, aby wbić się do jego świadomości.

Ja też nie mogłam dziś spać. Najbardziej bawi mnie to, że zamiast "życiowych rozterek", których nawiasem mówiąc sporo w moim życiu, prez umysł przwijały mi się sceny z filmów. "Tajemnica Brokeback Mountain", "Fight Club" ... i były to jedynie sceny walki. Może powinnam się teraz wziąć na interpretację? O.K.
W obu filmach głównymi bohaterami było dwóch mężczyzn (pomijając, że w pierwszym byli gejami, a w drugim wystąpiło rozdwojenie osobowości), więc powinnam mieć problem z dwiema osobami w moim życiu, gdzie obie są płci męskiej. w obu filmach bohaterowie momentami walvczyli ze sobą, więc moje dwa problemy ścierają się niczym starożytni bogowie pragnący zdominować ziemię.
Chyba nieźle mi wyszło, a teraz co? A teraz przeczytać to jeszcze raz, zaśmiać się, a potem uświadomić sobie, że jest w tym wszystkim źdźbło prawdy.

16.00
Tak sobie właśnie rozmyślam nad jedną rzeczą. Każdemu zdarzyło się kiedyś powiedzieć, lub pomyśleć "Czas na zmianę". Czym tak naprawdę jest ta ZMIANA? Czy człowiek w ogóle może się zmienić... Pomijam tutaj pewne traumatyczne przeżycia, które prowadzą do przeobrażenia się ludzkiego pojmowania świata.
Jesteśmy kim jesteśmy, jaki jest sens porzucania tego? Jedni robią to dla bliskich, inni aby otrzymać społeczną aprobatę, ale czy wtedy wciąż pozostajemy w zgodzie z samym sobą? Gdyby się nad tym zastanowić, nikt nie może się zmienić. To tak jakby kazać rzece płynąć w drugą stronę. Nawet jeśli największy gbur i prostak, zaczyna być szanowanym obywatelem to jedynie przywdzewa on maskę... aby stać się spłecznie przystosowanym osobnikiem. Z zewnątrz wydaje się odmieniony, wewnątrz gnije jeszcze bardziej, niż gdy mógł zachowywać się zgodnie ze swoją naturą.
Nawet ludzie, którzy wydają się być odmienieni lenie-bardziej pracowici, pracoholicy-stawiający na rodzinę ... stają się jedynie symbolem idealnego człowieka, do którego pragnie nas doprowadzić psychologia i społeczne zasady. Nie warto zmieniać się na siłę. Nie lepiej zaakceptować samego siebie? Dopiero, gdy jakaś cecha charakteru zaczyna nam przeszkadzać, NAM- nie ludziom dookoła, wtedy należy pomyśleć o innych rozwiązaniach. Stawiam jednak na odpowiednie wykorzystanie tej cechy, aby stała się naszą zaletą. Jesteś leniem? Naucz się technik relaksacyjnych i przekazuj swoją wiedzę innym. Izolujesz się od ludzi? Może twoim powołaniem będzie sztuka, która przekaże innym wiedzę, jak radzić sobie z samotnością, czy nieśmiałością. Wszystko da się "przewrócić" na drugą stronę.
Najgorsze, że to nie jest kwestia dobra i zła, a tego co jest społecznie uznawane. Bolesna prawda.

20.20
Dziś mam dzień pełen refleksji. Może to ten nadchodzący Nowy Rok sprawia, że mam ochotę na podsumowanie swojego dotychczasowego życia. Właśnie... noworoczne postanowienia. Składane rok, w rok; spisywane na długich listach, przywieszane na lodówkach, tablicach korkowych i lustrach. A potem człowiek nawet raz nie zastanowi się nad ich spełnieniem. Zmarnowany papier i tusz długopisu, że nie wspomnę o czasie.
Euforia, jaka dopada nas na koniec grudnia, wyczerpuje się mniej więcej w połowie stycznia. Wtedy to powracamy do naszej mizernej rzeczywistości i zapominamy o długiej liście nowych obowiązków i wyrzeczeń. Po jakimś czasie dochodzimy do wniosku, że mieliśmy wziąść się za siebie; rzucić palenie, regularnie ćwiczyć, systematycznie poszerzać swoją wiedze, spełniać jeden dobry uczynnek dziennie. Okazuje się, że wszystko co sobie zaplanowaliśmy spadło na samo dno umysłu i zostało przykryte stosem innych spraw dnia codziennego. Gdy człowiek sobie to uświadomi zaczyna wątpić w swoje możliwości, melancholia oplata go niczym macki ośmiornicy. Zaczyna się depresja, że pomimo tylu chęci i postanowień, zapał okazał się słomiany a postawione przed nami zadania- niemożliwe do zrealizowania. Jaki jest więc sens postanowień noworocznych?

29 gru 2011

Dwa dni przed końcem roku...

To zabawne, że ludzie traktują nadejście Nowego Roku z tak ogromnym animuszem. Każdego dnia rozpoczynamy w życiu coś nowego. Każdy dzień przynosi nam ożywcze doświadczenia, zmieniając w jakiś sposób to kim jesteśmy. Dlaczego więc nadejście Nowego Roku ma być elementem tak opiewanym?
Aby zerwać z tą tradycją, ja zaczynam zmieniać swoje życie już teraz. Dwa dni przed końcem roku...

Czym jest dla mnie ten blog? Może lekkim oderwaniem sie od rzeczywistości. Pisanie na kartce papieru nie daje mi już tyle radości, co niegdyś. Oficjalnie stałam się dzieckiem XXI wieku i poddałam się elektronicznym zabawkom. Komiczny jest fakt, że mam schowanych w pokoju około dziesięciu zeszytów zapisanych po brzegi bzdurnymi narzekaniami na własne życie, a ani razu nie udało mi się czegoś w nim zmienić. Chyba nadszedł ten czas.
Możliwe, że w momencie, gdy ktoś inny spojrzy na te słowa, przyjdzie mu do głowy wyśmienity komentarz podsumowujący moje życie. Może gdy ja go przeczytam i zobaczę, że obca mi osoba doradziła to samo, co bliskie mi osoby uznam w końcu iż czas coś zmienić.
Mnóstwo "może" ... to jakbym tonęła w przypuszczeniach, nie dopuszczając do siebie perspektywy zmian.

Wiem, że nadejdzie czas, gdy spojrzę na tego bloga i pomyślę "Ale ja byłam głupia". Jednak jeszcze nie teraz. Na razie potrzebuję za pomocą klawiatury i Internetu poukładać swoje skonfundowane myśli i ...
I co dalej? Dalej pewnie czeka mnie wdrożenie szeregu zmian. Najlepiej jeszcze przed końcem roku ...