Zakręcona...

28 sie 2012

I am back...

Długo mnie tu nie było, ale potrzebowałam czasu na kilka ważnych przemyśleń. Poza tym przyszły wakacje i niestety nie było czasu. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie może sie tyle wydarzyć...

Zastanawiające, jak jedno zdarzenie może całkowicie odmieniać nasze losy. Jeden dzień, jedna chwila- dosłownie kilka minut i zaczyna się patrzeć na swiat z zupełnie innej perspektywy! Dla jednych jest to 5 minut zagrożenia śmiercią dla drugich kilka pięknych słów wypowiedzianych przez kochaną osobę lub kilka słów brutalnej prawdy.

Mnie nie zmienił jeden dzień. Zmieniły mnie dwa tygodnie, choć powinnam zawrzeć to w cudzysłowiu. Na dwa tygodnie wyjechałam z Polski, by wraz z rodzicami podziwiac piękno Andaluzji. Było wspaniale jednak to był pierwszy, tak długi, okres rozstania z moim partnerem (określenie chłopak wydaje mi się strasznie dziecinne, nie wiem dlaczego). Człowiek wielokrotnie powtarza komuś "Kocham Cię" wierząc w to, co mówi, jednak nie mając 100% pewności. Nie znamy przyszłości. Nie wiemy, czy dzisiejsze "Kocham" nie stanie sie dla nas za chwilę bezwartościowe, bez zadnego powou. Po prostu czasem "przechodzi" choć jesteśmy pewni, że będzie trwało wiecznie. Jak więc przekonać się, że to właśnie TO? Ano, ludzie mają wiele sposobów... bycie z innym przez jakiś czas, odczekanie, chwilowe rozłąki.... Mnie właśnie to ostatnie pokazało, jak wiele TEN ktoś dla mnie znaczy. Nie wiedziałam, że tak zareaguję. To w końcu tylko dwa tygodnie, nie dwa lata. Jednak ta świadomość, że nie ma go w pobliżu, że wcześniej dzieliło nas kilometrów 20 a teraz dzieli ponad 3 000... że nie ma żadnej możliwości by do niego pojechać, przytulić się.. wiele nocy wtedy przepłakałam błagając (nawet nie wiem kogo) by dał mi choć jedną minutę, na poczucie jego bliskości...
To z jednej strony lekko przerażające, a z drugiej jak najbardziej piękne, że człowiek może mieścić w sobie takie pokłady uczucia i przywiązania do kogoś... Wiele razy myślałam, że jestem zakochana, że znalazłam osobę, która będzie dla mnie kimś najważniejszym. Jednak dopiero teraz, mając za sobą dobre i złe chwile, mogę szczerze i z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że kocham....

4 komentarze:

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

Piękny post :) stęskniłam się za Tobą! A wiesz, u nas było odwrotnie - póki nas związek był związkiem na odległość - był ciepły, ale kiedy zamieszkaliśmy ze sobą i zaczęliśmy dzielić wszystkie chwile "na pół" razem - okazało się że "wrze". Teraz bywa różnie, ale warto czasem sprawdzić ile tak właściwie ten człowiek znaczy DLA MNIE :) Nie znikaj już proszę :)

infatuation_junkie pisze...

a Nam to pięknie czytac:) Cieszę się, że jesteś z powrotem:) i to z głębokimi przemyśleniami, piękną podróżą za granicę i w głąb własnego serca:) Witaj!!:)

Meg pisze...

Witaj:)...często tak jest, masz rację. Przekonałam się sama nie raz i nie dwa ...gdy spojrzy się na coś(kogoś) z dystansu dochodzi się niekiedy i do zaskakujących wniosków i nagłych olśnień :)
Kreślę pozdrowienia!

Nashi pisze...

Bardzo Wam dziękuję. Nie spodziewałam się tak ciepłego powitania :D może nie będę już pisać tak często, bo zauważyłam, że zbyt częste bazgrolenie pozbawia mnie chęci dod alszego prowadzenia bloga. Staje sie to swego rodzaju obowiązkiem... ale już nie ucieknę ;)