Zakręcona...

4 wrz 2012

Kłótnia

Ku*** jego mać! Nienawidzę kłótni z rodzicami! Mogę przyjmować sarastyczne komentarze od znajomych. Wzmianki  o tym, że czasami niewłaściwie sie zachowuję, ale ile można wysłuchiwać o tym, że nie jestem ideałem?!

Mieszkam z nimi 21 lat i od dziecka słyszę tylko ciągłe narzekania. Ciągle to samo zawiedzenie w oczach, że jestem nie dośc dobra. Nie ważne, co zrobię, nie ważne, jaką ocenę przyniosę do domu, zawsze to za mało. Nie jestem ideałem. Gdy dyskutuję, często ponoszą mnie emocje, kiedy wyrażam jakąś ważną dla mnie opinię czasem mówię, jakbym była najmądrzejsza na świecie. Wiem, że nie jestem! Koloryzuję opowieści (nie kłamię!), mam w sobie zawsze burzę emocji, jestem za nadto podekscytowana rzeczami mało waznymi, które dla mnie zawsze mają niesamowitą wartość. Prawie każda. Hiperbolizuję swoje emocje, niczym tandetny aktor na scenie. Nie ejstem ideałem! Ale taka jestem... przyjaciele mnie akceptują, mój partner mnie akceptuje, znajomi, reszta rodziny, nowo poznani... wszyscy mnie akceptują taką jaka jestem. Dlaczego rodzice nie mogą?

Rozumiem, że chcą mnie nauczyć, jak sie poprawnie zachowywać, aby wiodło mi sie w życiu, jak najlepiej, ale za późno. Wiele mnie nauczyli, wiele dobrego... jednak już za późno na to abym brała od nich takie lekcje. Nie ejstem dzieckiem, nie oszlifują już mojej osobowości. Jestem jaka jestem i najwyższy czas to zaakceptować. Jednak oni nie potrafią. Nigdy nie usłyszałam od nich "Jesteśmy s Ciebie dumni". Wiecznie tylko pretensje, pouczenia, lekcje, pokazywanie braków, porównywanie do innych... Nidgy nie było im dość... Jako małe dziecko bardzo sie ty przejmowałam i bolało, jak cholera, jednak teraz? Teraz zaczynam mieć pustkę w sobie. W czasie kłótni wciąz czuję żal i złość. Ale po chwili nie mam w sobie nic, żadnych emocji. Chciałabym płakać, ale nie mogę... nie mam już czym.

Nigdy nie dorosnę do ich ideału.

11 komentarzy:

ozon pisze...

Cześć!
Cieszę się, że już jesteś.
Coś Ci opowiem. Byłam taka sama . Ciągle słyszałam same pouczenia i krytyki. Wszystko zawsze było źle, nie tak. Po wielu perturbacjach i kłótniach zrozumiałam, że muszę rozmawiać z "krytykami" mojej osoby. I zaczęłam z nimi rozmawiać. Oni wyłuszczyli mi swoje racje, ja im swoje. Powiedziałam, że mogę się postarać, ale nigdy nie będę swoją matką czy babką, mogę być tylko sobą.Że czasy się zmieniły i wszystko wygląda inaczej. Coś , co kiedyś było "be", dziś już niekoniecznie takie jest. Okazało się również, że wszystkie krytyki mojej osoby wynikały z troski i miłości rodzicielskiej. Oni się po prostu o mnie bali. Chcieli dla mnie dobrze. To tyle.
O tym, że im na Tobie zależy powinnaś jednak pamiętać. Gdyby im nie zależało nie mówili by Ci tego wszystkiego, nie krytykowali.
Pamiętaj o tym. I może przestań się tak denerwować gdy Ci zwracają uwagę.
Pozdrawiam:)

Nashi pisze...

Wiem, że robią to z troski. Wielokrotnie mówiliśmy o konstruktywnej krytyce. Jednak problem polega na tym, że jestem osobą, która poddawana ciągłej krytyce przez bliskie ososby zamyka się w sobie i zachowuje jeszcze gorzej. Mam osobowość gratyfikacyjną... potrzebuję nagród- nie kar... zresztą teraz nie umiem się już zmienić, za późno na to... o jakieś 15 lat za późno. Oni mnie taką stworzyli, a teraz nie umieją tego zaakceptować.

Kobieta z drugiej strony lustra pisze...

Hm, ja myślę że to trochę nie tak - bo to nie oni zawiedli się na Tobie, to raczej Ty na nich. Bo istnieje granica, moment w którym dziecko staje się dorosłą osobą, odpowiedzialną za siebie, ty już jesteś dawno za - oni jeszcze jej nie dostrzegli. I niestety tak będzie jeśli ciągle będziecie ze sobą mieszkać. Znam to z autopsji. Życzę dużo cierpliwości :*

kasia_fd pisze...

może szczera rozmowa coś pomoże. spróbuj powiedzieć o swoich uczuciach.
samym kijem nic nei zyskają, a mogą stracić córkę.

ozon pisze...

Fakt. Spokojna rozmowa jest bardzo ważna. Obie strony mają prawo do wypowiedzi i krytyki. Nawet Ty!
Pa:)

Hanna pisze...

Troską można zagłaskać na śmierć a nadmierną krytyką zniszczyć ukochane dziecko gdy nie spełnia "założeń" jakie ustanowili dla niego rodzice.Pora na spokojną rozmowę. Odłóż emocje i wyłóż karty na stół.Serdeczności Nashi

Nashi pisze...

Dziękuję wam bardzo!

infatuation_junkie pisze...

Jak to wielki kiedyś Oscar Wilde powiedział " Dzieci zaczynają od kochania rodziców, potem ich osądzają, czasami im wybaczają". Swieta prawda, bo nikt tak nam naprawdę psychiki nie ryje jak rodzice, a nie alkohol, papierosy, złe towarzystwo czy wybory przed którymi tak usilnie nas cale zycie chca chronic.

Czarno-Biauy pisze...

Nikt nie jest ideałem ... proste :)

Pani Kardiolog pisze...

czas na bunt. powiedziałam mając lat 16 i już po roku mieszkałam w internacie w innym mieście i chodząc do innej szkoły. Najbardziej niszczą najbliżsi - z uśmiechem na ustach zabijają twoje ja.

Meg pisze...

Wróciłaś! Tak się cieszę...
Ad. wpisu...ideły są nudne:)
Trzymaj się i przy okazji zapraszam na mój nowy/stary blog przeniesiony z Blogera na WP. W profilu znajdziesz adres.
Serdeczności:)