Zakręcona...

4 kwi 2012

Nie patrz na mnie !

Większość z nas jest w stanie w jakimś stopniu zrozumieć osoby, które walczą z wieloletnimi lub śmiertelnymi chorobami. Jest nam ich żal, gdyż wiemy, że ciagłe stawianie czoła temu samemy wyzwaniu wymaga wiele siły i odwagi. Nowotwory, AIDS, wszelkiego rodzaju nadciśnienia, cholesterol, upośledzenia... wszystko to zmienia życie o 180 stopni i często nie pozwala człowiekowi funkcjonować w normalnych warunkach.
Zastanawia mnie jednak, jak postrzegać choroby, które nie zagrażają zdrowiu, jednak są równie meczące i przykre dla ludzi.

Istnieją takie schorzenia, głównie choroby skóry, które są wciąż uznawane za najbardziej wstydliwe ze wszystkich. Weźmy na przykład trądzik, albo jeszcze lepiej łojotokowe zapalenie skóry. Wczesnym jego objawem jest łojotok skóry głowy.  Następnie nawarstwiają się tłuste strupy i występuje stan zapalny, a włosy ulegają znacznemu przerzedzeniu. Ogniska rumieniowo-złuszczające przechodzą na przylegającą skórę nieowłosioną, głównie na czoło, okolice zauszne i kark , a następnie na mostek, itd. Stan ogólny chorych jest dobry.

Niby jest to choroba nie zagrażająca życiu, jednak może trwać wiele lat, nawet całe życie. Ludzie chorujący na mniej poważne rzeczy, jak podwyższony cholesterol, czy wrzody nie noszą tabliczki typu : "MAM WRZODY". Natomiast osoby z chorobami skóry czują często ogromny dyskomfort związany z tym, w jakim stanie znajduje się ich ciało. Wielu z nich wstydzi się wychodzić z domu. Maści i leki nie przynoszą upragnionych rezultatów, lub mają jedynie krótkotrwałe działanie. Tego typu choróbska mogą być, jak opryszcza- ciągle nawracać.

To zjawisko wyniszcza bardziej psychicznie niż fizycznie- wyobraźmy sobie młodą dziewczynę chorującą na ŁZS, która czuje się przez to gorsza od innych. Widzi na swojej twarzy i ciele zmiany chorobowe, które przyprawiają ją o złość i bezsilność jednocześnie. Biedna, prawda? A właśnie tacy ludzie są często poddawani ostracyzmowi społecznemu, często nieświadomie. Ludzie nie chcą nawet robić przykrości innym, jednak nie umieją powstrzymać myśli typu: "Fuj! Jak ona wygląda!".

Jak więc można radzić sobie z takimi chorobami? Jedynym wyjściem jest korzystanie z pomocy lekarzy i wypróbowywanie różnych specyfików, jednego za drugim. Zmiana diety, aby maksymalnie wzmocnić cerę i organizm.  No i akceptacja nie tylko siebie samego, własnego wyglądu, ale i ta plynąca od ludzi dookoła.







10 komentarzy:

Meg pisze...

...tylko, że ludzie czasem być okrutni...

Serdeczności :)

ozon pisze...

Powiem tak. W wielu przypadkach się mylisz. Często te, "mniej ważne rzeczy", są chorobami śmiertelnymi. Dziś liczy się dla Ciebie wygląd. Tylko po co komu ładny wygląd kiedy jest martwy?
Pozdrawiam.
Musisz wiele przemyśleć, Nashi!
Pa;)

Anonimowy pisze...

Wiesz, przez 4 lata leczyłem się na trądzik ... i to było okropne.
Cztery lata ciągłej męki i zmagania się z chamskimi komentarzami.
Ale na szczęscie udało mi się to przetrwać a co najwazniejsze wyleczyć.
Drobne objawy "choroby" jeszcze czasami dają o sobie znać ... zostało mi trochę blizn, które teraz przypominają mi o tym co jak wyglądałem kiedyś ale też o tym że dałem radę :)

Pozdrawiam !
czarno-biauy.blogspot.com/

Hanna pisze...

Tego póki co los mi tego oszczędził ale mam kolegę chorującego na łuszczycę. Widzę przez co przechodzi. Wśród znajomych jest OK bo przywykli ale spotkania z obcymi bardzo go deprymują. Nie jest łatwo tak żyć. Serdeczności Nashi

ozon pisze...

Boże! Jak ja kocham życie!!!! Nie gniewaj się , Nashi!!!! Rozmawiasz z "poudarowcem"!!! To jest właśnie choroba cholesterolowa. Nadciśnienie i te rzeczy. Następstwo depresji, choć nie zawsze.
Buziaczki miła!
Pa!

Nashi pisze...

Alez ja rozumiem...! Staram sie patrzeć od strony osoby w moim wieku. Między tym 20-30 rokiem życa ludzie najczęściej nie zwracają uwagi na własne zdrowie, albo umieszczają je daleko na liscie priorytetów, wartości. Oczywiście, jesli nie mieli stycznosci z jakąś powazną chorobą. Młoda dziewczyna, mająca problemy skórne bedzie myślała- "moje życie jest do kitu" czy "jestem szczęśliwcem bo inni mają gorzej" ?

ozon pisze...

No i tak! W mierze życia takiej osoby, to problem. W innym wymiarze, to detal!
Może sprawdzi się tu odwieczne przysłowie, "że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia"?????
Bardzo lubię Twój blog! Daje mi szanse na bycie , "niekonieczne starą babą".
Rozmowy z młodymi ludźmi poszerzają horyzonty. Zawsze się cieszę , na każdy Twój nowy wpis:)
Pa.
Buziaczki:))))
Ewa

Nashi pisze...

Teraz to aż dostałam rumieńców na twarzy :) Bardzo Ci dziękuję I vice versa :*

ozon pisze...

Wesołych i pogodnych Świąt życzę Tobie Nashi jak i wszystkim Twoim czytaczom:)
Ewa

Anonimowy pisze...

A jak radzą sobie osoby, które mają chorobliwie wysoką nadwagę i nie mają tyle samodyscypliny żeby schudnąć? Albo osoby, które mają krzywe zęby, wielkie nochale, wysokie czoła i świńskie oczka? Są brzydkie? Koślawe? Obleśne? Muszą sobie jakoś radzić w życiu, a im też jest ciężko, w końcu nikt ich nie chce, wszyscy patrzą na nich z góry... To ogólnie kwestia wyglądu, nie tylko chorób skórnych. Z tym trzeba sobie poradzić psychicznie ale przede wszystkim na pewno znaleźć wsparcie w postaci bliskich - rodziny lub znajomych. To ciężki problem, ale jeśli się naprawdę chce to można z nim normalnie żyć. Trzeba znaleźć sposób, nauczyć się z tym żyć, znaleźć w sobie inne zalety i skupić się na nich.
Olsik