Zakręcona...

25 sty 2012

Ktoś nowy...

Nikt nie chce być sam. Dlatego wciąż staramy się poznawać nowych ludzi, obracać w różnych towarzystwach, poprzez łańcuszki znajomych odnajdywać coraz to ciekawszych kompanów zabaw (i nie tylko).

W pewnym momencie może jednak pojawić się problem. Załóżmy, że masz dwójkę przyjaciół, z zupełnie różnych środowisk. Chłopaka/dziewczynę, którzy nie znają twoich znajomych. Albo nawet grupki przyjaciół: jedni czarni, drudzy biali (kolory najlepiej to obrazują). Ty jesteś szary/szara. Doceniasz wady i zalety każdego z nich. Z każdym dobrze się bawisz, na swój sposób.

Kiedy pojawia się problem? Gdy dochodzi do sytuacji zapoznania ich ze sobą. Od razu człowiek zastanawia się, czy nie wynikną z tego jakieś konflikty, czy każdy będzie się (w miarę) dobrze bawił. Nie chodzi nawet o zawarcie nowych, wielkich przyjaźni i stworzenie kochającej się rodzinki. Zwykłe dogadanie się w sytuacjach wspólnych zabaw, jak urodziny osoby "łączącej".

Co, kiedy jednak nie da się tego pogodzić? Dochodzi do tego, że człowiek jest podzielony między dwa światy i musi rozdzielać swój czas tak, by nikt nie czuł się pokrzywdzony. Często pojawia się dysonans, gdy zaczyna się otrzymywać sprzeczne informacje od różnych ludzi... i jak tu wszystkim dogodzić?

Najtrudniejsze staje się to chyba, gdy trzeba pogodzić konflikt między partner/partnerka = przyjaciele. Zawsze zależy nam na obu stronach i nie chcemy, by ktoś czuł się zaniedbany, albo ignorowany. Z jednej strony nasi towarzysze powinni wykazać się dojrzałością i z (nawet sztucznym) uśmiechem znosić towarzystwo niechcianych osób. Przecież i tak nie muszą widywać się 24/h.

A kiedy jedna ze stron, pomimo wszelkich zalet, nie umie odnaleźć się w takiej sytuacji? Nie czuje się swobodnie w towarzystwie tych innych ludzi i nie umie tego ukryć. Czy naprawdę musi dojść do tego, że człowiek zaczyna żyć na dwa różne sposoby? Jakby jego życie toczyło się w dwóch (albo i trzech, czterech, pięciu....) wymiarach, które nie umieją wspólnie egzystować.

Najgorsze jest pierwsze spotkanie, zwłaszcza gdy wiemy, że jedna ze stron ma problemy w odnalezieniu się w nowym otoczeniu. Co dalej...? Poddać się i żyć na dwa fronty, czy walczyć i na siłę odnajdywać sympatie tam, gdzie ich nie ma ?

Sama miałam taką sytuację, właśnie na swoich urodzinach. Zaprosiłam znajomych z różnych "środowisk"...  ze studiów, starych znajomych, kilka osób poznanych przez "łańcuszki". Szybko zawieram znajomości i lubię się otaczać ludźmi, więc w ten wyjątkowy dzień chciałam mieć wszystkich wokół siebie. Niestety nie było tak, jak sobie wymarzyłam. Większość osób dogadywała się ze sobą dobrze, nie musieli udawać. Zwykła impreza. Ale był i drugi koniec kija- parę osób siedziało z boku, jakby za karę, że muszą tu być. Nikt ich nie zmuszał, a i mnie się zrobiło przykro, że źle się bawią. W takich momentach wolałabym już chyba, żeby udawali zamiast siedzieć, jak naburmuszone snoby.

Nie lubię takich sytuacji !!! !!! !!!

Chyba zaczynam odrobinę wariować, ale na obecną chwilę... winę mogę zrzucić na zmęczenie spowodowane sesją :P

4 komentarze:

Meg pisze...

...takie sytuacje zdarzają się, myślę, że mając znajomych w różnych kręgach bywa i że zetknięcie się tych kręgów często powodują takie opisane przez Ciebie sytuacje. Myślę też, że nie ma tu Twojej winy, tak po prostu się zdarza...są ludzie, którzy łatwo odnajdują się w nowych środowiskach, są tez tacy jak Twoi znajomi, którzy nie umieją...i nic na to nie poradzisz...tak się stało...czy można było zapobiec? Pewnie tak, analizując charaktery znajomych, pewnie nie zważywszy na to, że nawet kogoś dobrze znając nie wiemy tak do końca czy czymś nas nie zaskoczy...

ja to ja pisze...

Właśnie, mogli chociaż udawać, aby nie sprawiać przykrości, albo po prostu znaleźć wymówkę i nie przychodzić by nie psuć zabawy innym...
Opisana przez Ciebie sytuacja bywa trudna do pogodzenia...

Hanna pisze...

Niemiła sytuacja ale zdarzająca się. Winię gości bo powinni docenić starania gospodyni i choćby ze względu na nią mogliby nie stwarzać takiego wrażenia.Pozdrawiam serdecznie Nashi

Panna Bezsensowna pisze...

No niestety ja też tak mam.... Nic na to nie poradzę i nie łączę ze sobą dwóch światów... Nie wiem czy to dobrze czy źle póki co działa sprawnie :)